Kiedy mam okazję rozmawiać dzisiaj z dziećmi (w kościele, w konfesjonale, u znajomych), często zadaję pytanie: „Tęsknisz za szkołą?”. W ubiegłym roku o tej porze zdecydowana większość dzieci odpowiadała: „Tak, bardzo!”. W tym roku coś się zmieniło i znacznie częściej słyszę odpowiedź: „Nie tęsknię za szkołą, wolę się uczyć w domu”. Jest w tej odpowiedzi troszeczkę rozleniwienia i wygodnictwa, jest zrywanie się z łóżka w ostatniej chwili i przeglądanie na boku stron internetowych. Jest jednak coś znacznie poważniejszego, bardziej niebezpiecznego. Przyszłość może okazać się groźniejsza niż małe braki w znajomości podręczników. Rozpada się społeczeństwo dzieci.
Nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem masowych szkół i seryjnej edukacji. Uczęszczałem do podstawówki, która miała chyba około 2 tys. uczniów i pracę na dwie zmiany. Tonęliśmy w tłumie. Jednak ta niewielka grupa koleżanek i kolegów zwana naszą klasą uczyła nas podstawowych zachowań i wartości, umożliwiała rozróżnienie wrogów i przyjaciół, pozwalała nawiązywać relacje i gromadzić wspomnienia, tak miłe i przydatne w późniejszym wieku. Doceniam fakt przebywania w domu z rodziną, ale nie sposób spędzić tam całego życia. Czy dzieci odbudują swój społeczny świat po tej rocznej (mam nadzieję, że tylko rocznej) izolacji życia wspólnotowego?
Jak im pomóc w tym procesie? Polecamy refleksje naszych autorów. Ponadto zachęcamy, by sięgnąć do stałych działów naszego miesięcznika, gdzie wiele tematów również poświęcamy wzrastaniu najmłodszego pokolenia. Ponieważ czerwiec to Dzień Dziecka, a potem Dzień Ojca – tym osobom składamy nasze życzenia. A może właśnie w tej relacji – ojca i dziecka – życzymy dzisiaj i zawsze samych dobrych owoców.
ks. Janusz Stańczuk – redaktor naczelny