Miałem wielkie szczęście do dziadków. Babcia wychowywała mnie aż do chwili, gdy poszedłem do szkoły, a nawet i trochę dłużej. Było to związane po części z jedną z miliona patologii PRL-u, czyli z brakiem miejsc w przedszkolach. Jednak ten szczęśliwy układ mógł funkcjonował głównie dlatego, że w momencie moich narodzin babcia miała już za sobą pracę zawodową. Mogła poświęcić się przez dwie dekady wychowywaniu mnie i ponad dwudziestki innych swoich wnuków.
Opieka dziadków ma swoje plusy i minusy, ale plusów dużo, dużo więcej. Dziadkowie często zawiążą pod brodą maleństwa więcej szalików, niż potrzeba, albo bez walki ustalą jadłospis pod gusta i grymasy wnucząt. Dziadkowie są żyjącą kroniką rodzinnych opowieści i historii, których słuchamy jednym uchem, by za kilkadziesiąt lat żałować, że nie słuchaliśmy więcej, nie robiliśmy nagrań czy notatek. Dziadkowie to cała instytucja.
W tym numerze magazynu piszemy o młodych dziadkach. Wydłużający się czas pracy zawodowej sprawia, że coraz rzadziej wnuki mogą cieszyć się ich opieką. Czasem wiadomość o zostaniu babcią lub dziadkiem całkowicie zaskakuje małżonków i zmusza ich do wywrócenia życiowych planów. Badania pokazują, że najtrudniej zaakceptować ten fakt osobom w wieku około 40 lat i młodszym. Jednak najważniejsze w wychowaniu wnuków jest serce, a nie liczba przeżytych lat. Serce i mądrość powinny być dwoma ulubionymi daniami, które dziadkowie podają swoim wnukom do stołu. Zapraszam więc, by śledzić nasze artykuły i by znaleźć własną receptę wychowawczą. Dzieciństwo bez kochających i troskliwych dziadków jest pozbawione jednego ze swoich głównych uroków.
W dzień Zmartwychwstania niech wydarzy się w naszych domach wiele dobrych rzeczy. Życzymy tego Państwu wraz z całą redakcją i Autorami.
ks. Janusz Stańczuk – redaktor naczelny