Wiele osób, może nawet większość, jest zazdrosna „z urodzenia”. Nie chodzi tylko o najbardziej popularny rodzaj zazdrości, który kojarzymy z ludźmi szaleńczo, wręcz chorobliwie zakochanymi. Obserwowałem kiedyś bliźniaków w bliskiej rodzinie. Gdy tylko jedno dziecko zaczęło domagać się jedzenia i butelka z mlekiem pojawiła się w zasięgu wzroku, także drugie żądało pokarmu. Kiedy były karmione w osobnych pokojach, nie wyrywały sobie kaszki. Moje osobiste odkrycie zazdrości pojawiło się w połowie szkoły podstawowej, gdy jeden z moich najbliższych kolegów zaczął pewnego dnia przyjaźnić się z innym kolegą bardziej niż ze mną. Zazdrościć można więc rzeczy materialnych, ale także przyjaźni albo sukcesu.
Zazdrość to dość złożony mechanizm emocji i frustracji, który pojawia się na widok osiągnięć innych ludzi. W tradycyjnych kulturach świata uczucia zazdrości i zawiści były przypisywane złym duchom, czarownicom, osobom parającym się magią. Na wielu znanych mi obrazach i rzeźbach osoby zazdrosne mają zdeformowane twarze, złowrogie spojrzenie i nieprzyjemną aurę. Człowiek może odzyskać piękno, gdy przegoni zazdrość. Mechanizm jej leczenia nie jest prosty. Dla mnie ratunkiem okazały się wskazówki ojca duchownego w seminarium – pokazał mi pozytywnie efekty, które mogę osiągnąć, kiedy zdecyduję się porzucić zazdrość. Pomogła mi także duchowa fascynacja postacią św. Franciszka, który uczył nas cenić rzeczy proste, zwyczajne, a jednocześnie cudowne w swej istocie. Rozpoczynamy wkrótce okres wakacji, urlopów, wyjazdów. Zazdrość podrażni nasze serce widokiem lepszych samochodów sąsiada, kolorowych fotografii z wakacji na końcu świata, na które wybrali się znajomi, czy chociażby większego ogródka u kolegi z pracy. Poszukajmy wtedy dziesięciu powodów, za które wdarto podziękować Bogu i ludziom. Pamiętajmy, że parafrazując słowna Marii Dąbrowskiej – kogo stać na zazdrość, tego nie będzie nigdy stać na miłość. Życzymy więc pięknych wakacji w pięknym sercu.
ks. Janusz Stańczuk – redaktor naczelny