Kilka razy wspominałem już, że powołanie kapłańskie i powołanie małżeńskie mają ze sobą więcej wspólnego, niż myślimy. Owszem, na zewnątrz wiele spraw wygląda inaczej. Ksiądz wsiada do samochodu sam, rodzina czasem ledwie się upycha z bagażami po wszelkich możliwych zakamarkach pojazdu. Kapłan podrywa się rano na głos budzika, rodzina podrywa się nawzajem (może z wyjątkiem pierwszej osoby). Wiele jest różnic, ale proszę wierzyć – nie mniej podobieństw. Wśród nich są podobne problemy do rozwiązania, choćby te najgłębsze, wynikające z poszukiwania tożsamości i sensu życia. W każdym powołaniu można zatracić smak istnienia, zmienić się w egoistę albo przynajmniej egocentryka, zrzucić na innych odpowiedzialność za wychowanie siebie i ludzi wokół. Można narzekać na nieudane losy i pogrążone aspiracje. A wystarczyłaby odrobina pasji, by prawdziwie zmierzyć się z życiem i poczuć satysfakcję walki. Uśpione powołanie nie wydaje owoców. Lepiej się rozbudzić.
Howard Thurman, słynny amerykański pisarz, filozof i działacz, rzeki: „Nie zadawaj sobie pytania, czego potrzebuje świat; zadaj sobie pytanie, co sprawia, że ożywasz. A potem idź i to zrób. Ponieważ świat potrzebuje ludzi, którzy ożyli”. Genialna myśl, którą wypada zastosować w każdym powołaniu, także małżeńskim. Małżeństwo potrzebuje ożywionych serc, a świat potrzebuje ożywionych miłością małżeństw. Czy nie po to istniejemy? Zapraszamy więc do przeczytania kilku tekstów, których autorzy dzielą się pomysłami na ożywienie małżeństwa.
Źródłem każdego życia jest Jezus Chrystus Zmartwychwstały. W kwietniu po raz kolejny możemy podziękować Bogu za dar życia nieskończonego i prosić o łaskę życia błogosławionego tutaj, na ziemi. Bóg jest także wzorem miłości, która nigdy nie ustaje i nieustannie płonie. Wszystkim Czytelnikom życzymy pasji życia i miłości w każdym powołaniu.
ks. Janusz Stańczuk – redaktor naczelny