Każde małżeństwo doczeka się kryzysu, podobnie każde kapłaństwo i każde życie samotne. Istnieją dziesiątki badań psychologicznych i socjologicznych, na podstawie których prognozuje się, w jakim okresie po ślubie przypadają kolejne kryzysy, jakie są ich najczęstsze przyczyny, ile małżeństw wychodzi zwycięsko, a ile przegra swoją miłość. Wydaje mi się, że z pewnego punktu widzenia – choćby dla pokory – warto zaznajomić się z tymi opisami.
Wiele par małżeńskich, oszołomionych miłością, nie dopuszcza w momencie ślubu myśli o kryzysach. Żyją nadzieją, że akurat ich małżeństwo będzie pierwszym w historii kosmosu związkiem, który szczęśliwie ominie burzliwe wody. Niestety, Bóg nie usunął trudnych doświadczeń nawet z życia Maryi i Józefa, których uczynił odpowiedzialnymi za wychowanie własnego Syna. Pioruny spadną także na nasze głowy.
W rzeczywistości nie chcemy jednak pisać o kryzysach. Bardziej zależy nam na poszukiwaniu rozwiązania. Na każdą chorobę na tym świecie istnieje także lekarstwo. Medykamenty bywają gorzkie, kłopotliwe w dawkowaniu, wymagają cierpliwości w oczekiwaniu na efekty Podobnie bolączki małżeńskie – nie dadzą uzdrowić się prostymi zaklęciami czy najcudowniejszymi medalikami. Wymagają czasochłonnej pracy, przekierowania energii na relacje między członkami rodziny. Zbyt często tracimy tę energię na zajęcia alienujące nas wobec głównych życiowych problemów. Zapraszamy więc do lektury listopadowych artykułów.
Listopad to czas umierania jesieni, aż nazbyt wyraźnie symbolizujący przemijanie ludzkiego bytu. Wielu poetów i świętych nazywało śmierć najbardziej niepokonaną chorobą naszego życia. Chrystus znalazł lekarstwo również na ten mankament. Odwiedzając groby bliskich osób, nie odliczajmy lat, które upłynęły nam od rozstania, a raczej spróbujmy ożywiać te, które pozostały nam do ponownego spotkania.
ks. Janusz Stańczuk – redaktor naczelny