To historia sprzed 30 lat.
Pani Józefa, która pochowała trzech mężów (miała jedną córkę i kilkoro pasierbów), otrzymała kolejną propozycję małżeństwa od owdowiałego właśnie pana Feliksa. Odrzuciła ją, więc pan Feliks ożenił się z inną wdową. Gdy tamta po miesiącu zmarła, pan Feliks znów zaczął przychodzić w konkury do pani Józefy. I nigdy nie przyszedł z pustymi rękami. A to przyniósł dropsy, a to czekoladkę. Finał był taki, że po trzech miesiącach odbył się ślub. Kiedy odwiedziłem nowożeńców, poczułem się, jakbym trafił do nastolatków zakochanych w sobie nawzajem po uszy. „Proszę księdza, Feluś mi nic nie pozwala robić. «Usiądź sobie, Józiu*, mówi do mnie. «Ja to zrobię, żebyś się nie zmęczyła*”. Rozmawiając potem z młodzieżą na lekcjach religii o małżeństwie, często przywoływałem ten przykład, wskazując, czym jest prawdziwa miłość. Puenta jest taka, że pani Józefa została po raz czwarty wdową i dożyła prawie stu lat.
Ta, zdawałoby się zabawna, ale też bardzo życiowa historia niech będzie wstępem do tematu numeru, w którym przedstawiamy różne oblicza wdowieństwa. Przecież wielu z Was utraciło już swoich współmałżonków w różnym wieku. Znam wdowy, które mimo młodego wieku nie zdecydowały się wyjść po raz drugi za mąż. Poświęciły się wychowaniu swoich dzieci. Są też i ci, którzy dożyli wspólnie starości w zdrowiu i chorobie, tak jak sobie ślubowali.
Wdowy od początku pełnią w Kościele ważną rolę. Niejednokrotnie pozostawanie w życiowej samotności zbliża je bardziej do życia modlitewnego i sakramentalnego. Swoją samotność zakorzeniają w Bogu. To właśnie wdowy i wdowcy stanowią duży procent tych, którzy codziennie uczestniczą w Mszy Świętej. Sam byłem zdziwiony, kiedy przy okazji zakupów w Puławach wstępowałem na chwilę adoracji do kościoła. Codziennie była tam Msza Święta o godz. 12.00, podczas której prawie wszystkie ławki były zajęte. W centrum miejskiego zgiełku trwała modlitwa tych, którzy jak prorokini Anna służyli Bogu, zawierzając Mu sprawy swoich dzieci i wnuków, Ojczyzny i Kościoła.
Wdowy częściej niż inni podejmują różnorakie posługi na rzecz Kościoła czy parafii. To one w dużej mierze udzielają się w rozwiniętej dzisiaj działalności charytatywnej, dając Kościołowi swój czas, zdrowie i często też wdowi grosz.
Piękne, choć niełatwe jest oblicze wdowieństwa. Przyjęte z wiarą i zaufaniem Bogu może stać się cenną kartą naszego życia, czego całym sercem Wam życzymy!
ks. Szymon Mucha – redaktor naczelny „Różańca”