Trzy klucze i inne baśnie (CD)
10,00 zł
Zeszyt z Aniołami (ZE2)
Kubek Savoir-Vivre – Żółty (KSV2)
20,00 zł
Karnet kwiaty - mały (KMK-10) rozkładany, w środku biały, niezapisany, z miejscem na Twoje osobiste życzenia, dedykację itp. Karnet został wzbogacony krótką dedykacją oraz cytatem. Do karnetu została dołączona koperta. Wymiary karnetu po złożeniu to 8,2 x 13 cm.
Kalendarz na biurko 2026 Panie prowadź mnie, doskonale sprawdzi się zarówno w miejscu pracy jak i w domowym zaciszu. Znajdziesz w nim; grafiki, cytaty z Pisma Świętego, czytelny widok całego miesiąca zawierający między innymi informację o najważniejszych świętach kościelnych i państwowych, praktyczny planer z podziałem na dni tygodnia. Kalendarz wydrukowany na kartonie ozdobnym, fakturowanym z tłoczeniami co dodaje mu nutę prestiżu i niezwykłości. Format kalendarza to 14 x 20 cm.
Rozważania różańcowe w układzie brewiarzowym, które weźmiecie do ręki, mają za zadanie uruchomić wyobraźnię i wprowadzić w kontemplację, dzięki której człowiek zanurza się w tym, co jest jej przedmiotem. Dzisiaj, kiedy widzimy u wielu ludzi ochrzczonych ubóstwo ducha, brak czasu na modlitwę, Różaniec staje się szkolą modlitwy, w której przechodzimy z Maryją przez sceny z Ewangelii, „by czytać Chrystusa, by wnikać w Jego tajemnice, by zrozumieć Jego przesianie” (RVM, 14).
Ceremoniał Żywego Różańca to doskonała pomoc dla duszpasterzy, zelatorów i członków róż różańcowych. Składa się z czterech części. W pierwszej znajdują się błogosławieństwa udzielane członkom wspólnoty i zelatorom, druga jest pomocą w przeżyciu comiesięcznych spotkań członków Żywego Różańca, związanych ze zmianą tajemnic różańcowych, w trzeciej części zamieszczone są teksty pomocnicze do celebracji różnych wydarzeń we wspólnocie w ciągu roku liturgicznego, a czwarta zawiera modlitwy i rozważania, z których można skorzystać w obliczu śmierci bliskich.
W tekstach zebranych w niniejszej książce Pauline Jaricot pozwala nam dostrzec swą misyjną żarliwość i talenty organizacyjne, jawi się również jako pedagog wiary i mistrzyni życia duchowego. Jej pisma to owoc jej kontemplacji, a rozważania tajemnic różańcowych są niczym prawdziwy klejnot. Pozwólmy prowadzić się siostrze Marii Monice od Jezusa OP, która odsłania przed nami dzieło Żywego Różańca. Pozwólmy, by poprowadziła nas sama Paulina podwójną drogą: modlitwy i misji, w świetle Ewangelii, z modlitwą Maryi Panny.
Rozważając starożytne określenia Maryi, zaczerpnięte z Biblii i z liturgii, odnajdujemy w nich nasze własne powołanie do świętości. Każde z tych wezwań kończymy ufną prośbą, zwracając się do Maryi: „Módl się za nami!”. Ona jest bowiem najpewniejszą Przewodniczką na drodze do świętości i Orędowniczką u Syna. Taka sama jest rola Kościoła, jako wspólnoty zbawienia. (...)
Litania loretańska jest nie tylko szkołą pobożności maryjnej, lecz także prawdziwym traktatem o misterium Kościoła. (...) Prosząc: „Módl się za nami”, pozwalamy im - Maryi i Kościołowi - zanosić nasze modlitwy wprost do Zbawiciela. Dzięki temu pośrednictwu modlitwa warg staje się kontemplacją tajemnic zbawczych.
Moja babcia powtarzała, że po to Pan Bóg dał mi dziesięć palców, abym zawsze mógł odmawiać Różaniec. Wydawało mi się to komiczne, może urocze, ale dla mnie bez znaczenia. Pan Bóg nie był wtedy dla mnie ważny. Po imprezie bolała mnie głowa, a tu babcia mówi, że ratunek dla mnie jest w Różańcu. Ale te słowa gdzieś we mnie zostały.
Dziewięć lat później szukałem sposobu naprawy życia, zerwania z nałogami – tkwiłem po uszy w hazardzie, byłem na dnie. I w końcu przyszedł moment, kiedy zawyłem z bólu, zawołałem do Boga o pomoc. Odpowiedź przyszła natychmiast, mocno. Doświadczyłem tego, o czym czytamy w Apokalipsie, że On stoi u drzwi i kołacze, chce się ze mną cieszyć, ucztować (por. Ap 3, 20). Szukamy dróg na skróty, wybieramy z menu życia coś, co nie wychodzi nam na zdrowie. A Pan Bóg naprawdę chce, żebyśmy był i szczęśliwi, a nie dźwigał i krzyże, które sami na siebie nakładamy.
Kiedy przyszło doświadczenie Jego obecności, przypomniałem sobie o słowach babci i sięgnąłem po Różaniec. Chwyciłem się go kurczowo, bo bardzo bałem się powrotu do nałogu, do starego życia. Odmawiałem codziennie trzy części, byłem każdego dnia na Eucharystii. I wtedy zrozumiałem, że prawdą jest, co mówią święci: gdy odmawiam Różaniec, to Szatan ucieka, a piekło drży i jestem niewidoczny dla demonów. Przez półtora roku modliłem się w trzech intencjach. Pierwszą było rozeznanie powołania – ale z sugestią, że jeśli to nie będzie celibat, to żeby żona była najlepsza z możliwych: piękna, mądra, dobra, wierząca i kochająca – uparcie te cechy powtarzałem. Druga intencja dotyczyła życia zawodowego – prosiłem, żeby to, co robię, było miłe Panu Bogu, a jednocześnie przynosiło satysfakcję i radość spotkania z ciekawymi ludźmi. Trzecia – żebym jak najpełniej zrozumiał, czym jest Eucharystia, ta niezwykła tajemnica. Wszystkie zostały wysłuchane, a prośba o żonę nawet lepiej niż chciałem, bo powiedziała mi „tak” dziewczyna, która jest znacznie lepsza od tej, o którą prosiłem.
Po ślubie modliłem się razem z Agnieszką – moją żoną. Do narodzin naszych córek nie było dnia, kiedy nie odmówilibyśmy razem dziesiątką Różańca. Nawet jeśli któreś z nas było w podróży, nawet w Japonii czy Izraelu, szukaliśmy chwili na telefon albo chociaż o tej samej porze odmawialiśmy dziesiątek Różańca. Znajduję ogromną przyjemność w rozważaniu tajemnic z życia Jezusa. Ale zauważyłem, że gdy pojawia się pragnienie odmówienia Różańca, to zawsze razem z nim przychodzi pokusa, żeby zrobić coś mniej lub bardziej pożytecznego – coś obejrzeć, do kogoś oddzwonić, pozmywać, posprzątać. Mam wrażenie, że te myśli pojawiają się natrętnie, wręcz jakby w sposób nadprzyrodzony. Wiem, że Szatan bardzo boi się Różańca, mam święte przekonanie, że miecz słowa, jakim jest Różaniec, jest doskonałą bronią przeciwko temu, w którego istnienie wielu powątpiewa.
Choć zostałem uwolniony od nałogu, to każdego dnia jest wiele okazji, żeby wśród wielu dróg wybrać tę niewłaściwą. Mogę powtórzyć za św. Augustynem – „raz wybrawszy, ciągle wybierać muszę”. W niewoli Szatana jest inaczej, bo tam mogę ewentualnie wybrać, czy wolę wódkę czy whiskey, czy gram w ruletkę czy w pokera, czy stawiam na czarne czy czerwone. Nie ma realnego wyboru między życiem a śmiercią – jest tylko śmierć. Przyszedł w końcu taki moment, kiedy zdecydowałem się na wolność – poszedłem z Bogiem za rękę do miejsca, w którym znowu mogłem w wolny sposób podejmować decyzje. Ale to nie jest bezpieczny azyl – to ciągły front, który przebiega w moim wnętrzu. Codziennie mam mnóstwo pokus, żeby pójść na skróty albo w jakąś przyjemność, wygodę. Ale to jest właśnie człowieczeństwo – możność skazania siebie na śmierć albo wybrania szczęścia, nawet jeśli ono kosztuje.
Oprócz Pana Boga najważniejsza dla mnie jest rodzina. Mam cudowną żonę i fantastyczne córki – 15-letnie bliźniaczki i 11-latkę. Staram się mieć z nimi dobry kontakt, choć wiadomo, że w relacji ojciec – nastolatka czasem pojawiają się trudności. Próbuję je pokonywać rozmowami i wspólnie spędzonym czasem. Zapraszam nie tylko moją żonę, ale także córki na „randki”. To dla mnie bardzo ważne, by od czasu do czasu popatrzeć im głęboko w oczy nad pucharkiem lodów, a potem usiąść razem w kinie czy pokarmić łabędzie w Łazienkach Królewskich. I nie chodzi o spacery z całą czwórką moich dziewczyn, ale o spotkania jeden na jedną. Bardzo to lubię. W wakacje znalazłem czas na kilkudniowy wyjazd z każdą z nich, w miejsce, które będzie dla każdej interesujące. Dla nich to było ważne, a dla mnie budujące, bo nie ma nic bardziej wzmacniającego męstwo ojca niż patrzeć, jak rozwijają się jego dzieci. Chciałbym być zawsze atrakcyjnym ojcem dla moich córek. Nie chciałbym takiej sytuacji, że jak skończę ileś lat, to będę dla nich tylko meblem, na którym się uwieszą, żeby dać buziaka w policzek w dniu urodzin. Mam nadzieję, graniczącą z pewnością, że zarówno z Agnieszką, jak i z dziewczynkami zawsze będziemy się wspierać i wzajemnie inspirować, szukać wspólnych pasji i doceniać te indywidualne. A z moi mi marzeniami dotąd było tak, że wszystko, czego pragnąłem i czym się podzieliłem z Panem Bogiem, spełniało się. Czasami inaczej, niż się spodziewałem, czasami musiałem poczekać dłużej niż chciałem, ale odpowiedź przychodziła dokładnie w tym momencie, kiedy byłem gotowy ją przyjąć.
Rafał Porzeziński – od 18 lat szczęśliwy mąż, tata 3 córek. Dziennikarz radiowy i telewizyjny, trener terapii uzależnień, wydawca, właściciel wydawnictwa Raj Media Porzezińscy. Autor i prowadzący program w TVP1 „Ocaleni”. Jego rodzina kocha Suwalszczyznę, podróże, audiobooki w trasie i wspólne śpiewanie.
Fragment książki: «Różaniec ocala rodziny» Wydawnictwo Sióstr Loretanek
Nie masz jeszcze konta?
Utwórz konto