Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że papież zachęca młodych, by wstali z kanapy, pomyślałem o wielu młodych osiemnastolatkach, dwudziestolatkach „zmęczonych życiem”. „Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy” – chciałoby się powtórzyć za Mickiewiczem. Widziałem konkretne młode osoby wiecznie niezadowolone, zbuntowane, obrażone na wszystko i na wszystkich. Jak ich z tej kanapy ruszyć? Pomyślałem sobie: nawet dźwig nie da rady.
Ale kiedy dokładnie wczytałem się w słowa Franciszka skierowane do młodych, że „aby pójść za Jezusem, trzeba mieć trochę odwagi, trzeba zdecydować się na zamianę kanapy na parę butów, które pomogą ci chodzić po drogach, o jakich ci się nigdy nie śniło, ani nawet o jakich nie pomyślałeś…”, to zrozumiałem, że te słowa odnoszą się także do nas dorosłych. Bo kto tym młodym – często zagubionym, zafascynowanym wirującym światem – ma wskazać drogę? Na kim mają się oprzeć, z kogo brać przykład?
Pamiętam, że kiedy szedłem do seminarium, moja kochana babcia Rozalia powiedziała: „Dziecko, będę się za ciebie modliła, dam ci parę złoty, jak dostanę emeryturę, ale pamiętaj: ino byś nam wstydu nie zrobił”. Babcia dożyła moich prymicji. Kiedy kilka lat później przyjechałem na jej pogrzeb jako młodziutki ksiądz i zobaczyłem włożony w jej zastygłe dłonie mój obrazek prymicyjny, to łzy same popłynęły mi z oczu. I powiedziałem sobie w sercu: Babciu, postaram się nie przynieść ci wstydu, ale ty wspieraj mnie z nieba modlitwą.
Wiem, że często w starszym wieku trudno podnieść się z fotela czy kanapy, bo kręgosłup jest już mocno wyeksploatowany. Ale pamiętajmy, że my mamy już na nogach buty wiary i doświadczenia. Życie też już nieraz dało nam w kość. Dziś młodzi patrzą i liczą na nas. Nie tylko na nasze parę groszy z emerytury, ale na wymagania, które im postawimy i pokażemy, jak żyć uczciwie i szlachetnie. Przez 18 lat uczyłem religii w szkole. Przestałem uczyć, gdy zostałem proboszczem w Wysokim Kole. Prosiłem wówczas młodzież: Nie pozwólcie mi się tak szybko zestarzeć. I wiem, że to młodzi ludzie dają mi „powera”, aby szukać z nimi wspólnego języka, wyciągać ich na piesze pielgrzymki na Jasną Górę, jeździć z nimi na Apele Młodych, co tydzień organizować dla nich Godzinę dla Jezusa.
Drodzy Dziewczyny i Chłopaki Różańcowi! Wstajemy z kanapy i z różańcem w ręku ruszamy obuci w wiarę, bo dzieci i wnuki potrzebują naszego entuzjazmu wiary!