Ile razy mam psychiczny „dołek”, kiedy widzę, jak młodzi odchodzą od Kościoła albo jak przychodzą do kancelarii osoby, by otrzymać „papierek” na chrzestnego, tyle razy wracam do słów, które wypowiedział św. Jan Paweł II podczas inauguracji pontyfikatu, zwracając się do młodych: „Jesteście przyszłością świata! Wy jesteście nadzieją Kościoła! Wy jesteście moją nadzieją!”. Kościół od początku był „wspólnotą nadziei”. Źródłem tej nadziei jest Jezus, Jego obietnica zesłania Ducha Świętego i zapewnienie, że będzie w Kościele „przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20) i słowa skierowane do Piotra, że „bramy piekielne go [Kościoła] nie przemogą” (Mt 16, 18).
Podejmując aktualny dziś temat kryzysu w Kościele, nie chcemy roztaczać kolejnych czarnych scenariuszy. To nie ewangeliczne. Jezus nie ukrywał prawdy przed swoimi uczniami – nawet wprost mówił, co z Nim będzie, że zostanie zabity – ale nie zostawiał też ich bez nadziei. Mówił: „Odwagi! Ja zwyciężyłem świat” (J 16, 33).
Myślę, że wbrew utartym schematom o młodzieży – że „zła”, że „mają poprzewracane w głowie” – oni szukają nadziei na życie w pełni wartościowe i piękne. Oni Kościoła potrzebują! Potrzebują modlitwy, sakramentów, wspólnoty, przyjaźni, wiedzy, autorytetów. W świecie doczesnym to Kościół jest ostoją tego, co trwałe, na czym warto się opierać. Stąd papież Franciszek, spotykając się z młodymi, nazwał Światowe Dni Młodzieży w Panamie „świętem radości i nadziei dla całego Kościoła oraz świadectwem wiary dla całego świata”. A rodzinom zgromadzonym na swoim święcie na stadionie Croke Park w Dublinie mówił, że są nadzieją Kościoła i świata!
Przed 30 laty umieściłem na swoim obrazku prymicyjnym słowa: „Serce me Jemu zaufało”. I przez te lata kapłaństwa prosiłem Boga, aby jeśli nawet odbierze mi takie czy inne przyjemności i radości, niech nigdy nie odbiera nadziei. I wiem, że Bóg jest dobry i wysłuchuje tej mojej modlitwy.